Neverending Story

Z podróżami jest jak z miłością. Przynajmniej odrobinkę.

Byron w “Giaurze” pisał, że “gdy serce twarde raz miłość skaleczy, tej rany czas nigdy nie uleczy”. Parafrazując na własny użytek słowa lorda Byrona można by – w stylu wielkich wieszczów częstochowskich, kłobuckich (i innych okolicznych wsi) – powiedzieć “Gdy tyłek leniwy raz z kanapy ruszysz, tego poruszenia śniedzią nie przyprószysz” (z ukłonami dla Pilona, który znakomicie rozpoznaje tytuły polskich piosenek).

A poważnie, jeśli raz wyruszysz, nie będziesz miał zamiaru przestać. Każda podróż zostawia po sobie ślady. I tutaj chyba tkwi podobieństwo do miłości. Pamiętasz każdą; od tej pierwszej, do koleżanki z przedszkola, po ostatnią. Nawet jeśli odważyłeś się pokochać wspomnienie Sophii Loren z czasów kiedy była urodziwą dzierlatką lub kiedy sączyła niezapomniane “sześć świeżych jaj”.

Warto wobec tego pozwolić sobie na neverending story i kiedy nie możesz wyrwać się z przyziemności pracy i obowiązków – podróżuj w czasie, wspominaj, otwieraj pamięć i przywołuj emocje. Nawet jeśli miałoby Cię to zaboleć.

Potraktuj to jako bodziec, który nie pozwoli sczeznąć na kanapie, nawet tej welurowej, i zmusi do spakowania plecaka. Po to, by ruszyć w kolejną niezwykłą podróż. Choćby miało to być przemierzanie powiatowego szlaku turystycznego. Bo sukces podróży nie zależy tylko od “pięknych okoliczności przyrody i tego… niepowtarzalnych”, ale od fantazji, finezji i blasku (ach, to czechosłowackie piwo) tego, kto w podróż się wybiera.

Wspominaj więc i pobudzaj głód podróży by przenosić się w czasie. Może właśnie po to by w realnym świecie powracać do swoich małych, podróżniczych Edenów.

Piotr Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *