Smakowa podróż sentymentalna

Podróże kulinarne to ten rodzaj podróżowania, w którym bez skrupułów przyznajemy: widoki to sprawa wtórna – jedziemy jeść! Mówiąc językiem dosyć prostych poetów: zapewnić ucztę podniebieniu.

Dreszczyk emocji zapewnia zawsze zamawianie z menu lokalnej knajpki dania, przekąski, czegoś o najdziwniejszej, najmniej kojarzącej się z czymkolwiek nazwie. Podniebieniu (i żołądkowi przy okazji) dostarczamy niezwykłych uciech w postaci bolo, reinkjøtt smørbrød czy innych Rántott libamájszeletek.

Pozostawię jednak te cuda kulinarnego i kulturowego dziedzictwa z odległego świata na inne rozprawy, a zatrzymam się na naszym polskim podwórku. Niezwykle ciekawym stały się dla mnie podróże kulinarne do lat dzieciństwa (a nawet: dziecięctwa). Trochę podróż sentymentalna, trochę – ostatnia krucjata mająca na celu uchronić smaki rabarbaru w życiu.

Rozmyślając o smakach polskich kojarzących się niezwykle z majem zapragnęło się mym kubkom smakowym ciasta z rabarbarem. Za tą słodką myślą pobiegły kolejne – pachnące drożdżówki (z rabarbarem), kompot (z rabarbaru). A nawet sama istota rabarbaru tytłana w cukrze. Bo tak się robi z rabarbarem.

Podróż do sklepu (uwaga: podróż w podróży) miała być tylko dopełnieniem powziętego planu przywołania smaków dzieciństwa – oczywistą oczywistością jest przecież obecność rabarbaru w sklepie, w każdym tzw. warzywniaku. Ale jak to zwykle w podróży – są wyobrażenia i jest rzeczywistość.

Nie było miejsca dla niego w warzywniaku, na straganie, w supermarkecie. Śmiem twierdzić, ze i rabarbar zaczął swą podróż – w stronę wybryku kultury kulinarnej, wybieranej przez turystów przybyłych z dalszego wschodu i bliższego zachodu, proszących kelnera w restauracji o „riabarbaaaar!”. Dołączy wkrótce do grona bigosu, pierogów – będzie grał w narodowej reprezentacji!

Może być jednak inaczej – rabarbar, jak legginsy w panterkę – dopiero co wyszedł z mody, więc nie dostaniemy go, ani w znanych z luksusowych produktów delikatesach, ani w starym, dobrym lumpeksie warzywnym.

Pozostaje więc szukać przemytników rabarbaru lub żegnać się ze smakiem i żałować, że rabarbar nie doczekał się pieśni pokroju „Addio pomidory”:)

Paulina Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *