O kolekcjonowaniu doświadczeń

Są małe i duże. Wkurzają i irytują. Cieszą i radują. A czasem nawet wywołują płacz. Długo by wymieniać reakcje, ale nie o tym dzisiaj. Bo takie to różne doświadczenia. I o tym pozwolę sobie (bo mogę) zapisać kilka nurtujących i zupełnie nieważnych myśli.

Wydawać by się mogło, że generalnie ludzie doświadczają. Na tym w ogóle polega życie – że się doświadcza. No tak, wielkie to odkrycie, godne człeka w mym sędziwym wieku. Patrzę, słucham i… się dziwię. Z pełną gracją otwieram usta, w miarę szybko orientuję się jednak, że z “opadniętą szczęką” wyglądam dość… nieprzychylnie, i sięgam po dyżurne pytanie “serio?”

Są jednostki, które – wydawać by się mogło – wykorzystały już pulę doświadczeń w życiu i po prostu są. Dla mnie – obcowanie z tak innym niż dotychczas otoczeniem, jest bardzo ciekawym DOŚWIADCZENIEM. Zastanawiam się nad przyczyną takiego stanu świata. Zastanawiam się nie po to, by ocenić, ale by zrozumieć różnicę. Bo to, że różni ludzie mają różnie potwierdza się na każdym kroku, a poszukiwanie dlaczego tak jest – jest szalenie ciekawe.

A doświadczanie ubogaca życie. Wejście na Małą Babią, a nie na Babią – ubogaca. Oglądanie TedX o dyrygentach (akurat to robię) ubogaca. Spotkanie się z odmową – ubogaca. Rozmowa – ubogaca. Milczenie też. Słuchanie tym bardziej. Podróż. Koncert. Wyjście do lasu. Pojechanie do miasta.

Może z taką miłością myślę o doświadczeniach, bo każde z nich dostarcza też jakiegoś przemyślenia, informacji o mnie samej, o ludziach, o otoczeniu. Nawet jeśli czasem utwierdza mnie w przekonaniu, że nie bardzo wiem czego chcę, ale wiem czego nie chcę.

I chciałabym powołać się na znamienitych psychologów i autorytety mówiące: to lęk przed zmianą! To lęk przed nowym! Tymczasem widzę codzienną rutynę, która trwa od dziesiątek lat i nastawiona jest na przetrwanie.

Nie pójdę, Nie pojadę. Nie będę, Nie zrobię. To słyszę.
Zamknięcie słyszę.

A ja szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie tak mają? Czy to przyzwyczajenia? Czy brak wiedzy, ze można inaczej? A może to kwestia systemowa – chociażby edukacji w szkole, dzięki której wiemy po trochu z różnych dziedzin, ale nic o życiu? A może to lenistwo umysłowe?

Trochę chciałabym znać odpowiedzi na te pytania, żeby zrozumieć tę różność. A trochę się boję odpowiedzi. Moja wyobraźnia (specjalizująca się w katastroficznych scenariuszach) podpowiada, że odpowiedź mogłaby brzmieć “bo tak”. Boję się takiej odpowiedzi. Bo to tona obojętności podarowana samemu sobie.

I chyba pisząc to układa się po kolei, że jeśli doświadczenia – to refleksje. Marzę o takim miejscu na ziemi, w którym jest namiastka refleksji nad tym co, jak i po co robię. I jak to wpływa na innych. Oczywiście w granicach rozsądku – może kopnięcia kamienia na polnej drodze nie trzeba za bardzo roztrząsać. Ale te sytuacje, gdy współtworzę, współdziałam. Współ…

I wiem, trzeba zacząć od siebie. Nauczona jednocześnie, że “mam wpływ” – chciałabym coś, kogoś poruszyć. Jakieś pomysły?

PS. Te rozterki niemłodej Werterki mogłyby być również dowodem na to, że za dużo myślę. 🙂 Także… pozdrawiam z mojej głowy tych, którzy dotrwali do tego momentu. 🙂

Paulina Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *