Czego nie robić ze strachami?

Jakiś rok temu zapisałam na jednej z napisanych kartek kilka słów. W skali odkrywczości bliższe są Paolo Coelho niż Pisarzowi Miłości, ale cóż – nie od razu Lizbonę zbudowano.

Zacytuję, na potrzeby dalszych rozwinięć, a co:

Dokładnie pamiętam okoliczności, w których nagle i niespodziewanie zdecydowałam o dołączeniu do “wyprawy”. Pomimo ogromnej chęci (tzw. high hopes), gdzieś coś tam ściągało mnie ze sfery podróżniczych marzeń na rzeczywistą ziemię mówiąc: NIE pojedziesz nigdzie, bo.. (i tutaj wyobraźnia podsuwała miliardy powodów rodzinnych, finansowych, osobowościowych, które powoli utwierdzały w przekonaniu, że to mojej miejsce jest TU a nie TAM). Ale nagle okazało się, że mogę. Że do tamtego świata też należę, a skoro do niego należę to chcę go zobaczyć.

Może w tym nic odkrywczego nie jest, rzekłabym nawet: farmazony mówicie babo. Owszem. Ale te farmazony, zapisane gdzieś w czerwonym zeszycie, okazały się odpowiedzią, dla całego świata, który wpakował na nowo do pustych przestrzeni w mojej głowie wątpliwości co do należenia TAM.

Strach przed światem – tym obcym, nieznanym, odległym, niezrozumiałym (nie tylko kulturowo, ale najprościej: językowo) jest ok. Można więc skupić się na znanym i odwiedzać każdego roku te same miejsca, sprawdzając jakie zmiany w nich zaszły. To też jest super sprawa, można z tego zrobić piękne badania terenowe, pisać monografie, albo po prostu opowiadać kolejnym pokoleniom jak to się wszystko zmieniało:)

Strach przed światem – tym obcym, nieznanym, odległym, niezrozumiałym (nie tylko kulturowo, ale najprościej: językowo) jest ok. Można jednak ten strach.. poznać, pojechać, sprawdzić. I przekonać się co tam tak naprawdę siedzi.

Strach przed światem – tym obcym, nieznanym, odległym, niezrozumiałym (nie tylko kulturowo, ale najprościej: językowo) jest ok. Najgorzej jednak swoje obawy przekładać na inne osoby, które po prostu gdzieś ciągnie w świat. Ej, drogi świecie – daj mi kolekcjonować własne błędy.
P.S.: Wierzę, że Padre Coelho jest dumny.

P.S2: A na zdjęciu lizbońskie niebo. Bo trzeba patrzeć w górę, a nie w dół.

Paulina Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *