Prosty przepis podróżniczy

Jedni podróżują by zwiedzić ważne muzea, inni by zobaczyć piękne krajobrazy, a jeszcze inni by przeżyć ekstremalne chwile. Cele podróży są różne. Na pytanie: „po co właściwie jedziesz do… [tu wstaw nazwę dowolnego miejsce na kuli ziemskiej]?” odpowiadam automatycznie – „Żeby jeść!”.

Od jakiegoś czasu zauważyłam bardzo silną zależność między jedzeniem a udaną podróżą. Człowiek jedzie gdzieś, żeby odpocząć, zaznać świata, zobaczyć coś nowego. Spocznie na chwilę by się posilić… i bang! Wpadł! Właśnie zjadł coś, co przyćmi wszystkie Pomniki Neptuna, Kapitole, Big Beny i inne. Coś co będzie wspominał już po powrocie do domu przez kolejne miesiące. Coś co będzie się starał zastąpić w każdy możliwy sposób. A przecież, zastąpić się nie da.

Dlaczego? Okoliczności, w których jedliśmy, ich nie da się powtórzyć. Ten pierwszy raz jest kluczowy. Bo przecież naleśnik z jagodami z domową bitą śmietaną popijany zimnym czeskim piwem nigdy już nie będzie smakował tak samo jak wtedym po ośmiogodzinnym szlaku ze spieczonymi ramionami i ubłoconymi butami.

Ale jak znaleźć takie jedzenie? Można korzystać z TripAdvisor i szukać wśród najwyżej ocenianych restauracji „tych miejsc”. Ale nie polecam. Najlepiej zdać się na swój instynkt – instynkt smakosza! Porzuć metro lub inne środki komunikacji. Zgub się wśród tych nieturystycznych ulic. Przejdź się po najbliższej okolicy swojego lokum. Zobacz, co i gdzie jedzą tubylcy. Kto wie? Może kilometr od Watykanu znajdziesz knajpkę, gdzie jedzą całe włoskie familie, które są z kelnerami „na Ty”. Albo może w pewnej gdańskiej knajpce wypijesz shake’a, który nazywa się dokładnie tak jak Twój ulubiony bohater z kultowego filmu.

Tylko tam gdzie pysznie zjem, czuję się dobrze. Tylko tam chcę wracać. By znów to coś zjeść. Po prostu.

Marysia Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. joanna
    1 marca, 2016
    Reply

    Czuję wspólnotę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *